Nikt go nie posłuchał. Mógł ocalić świat przed II wojną światową

Na początku wierzył, że Hitler przywróci Niemcom siłę i godność. Szybko jednak zrozumiał, że cena tej „wielkości” będzie zbyt wysoka. Jako architekt niemieckiej doktryny wojennej, zamiast milczeć, rzucił wyzwanie dyktatorowi. Zapłacił za to życiem, ale do dziś uważany jest za jednego z nielicznych generałów, którzy zachowali honor.

Zdolny Niemiec

urodził się 29 czerwca 1880 roku w Biebrich nad Renem, dziś dzielnicy Wiesbaden. Pochodził z rodziny o tradycjach wojskowych – jego ojciec, August Beck, również służył w armii. Wstąpienie na drogę kariery wojskowej było zatem czymś naturalnym.

W 1898 roku młody Ludwig rozpoczął służbę jako kadet w 80. pułku artylerii polowej stacjonującym w Strasburgu. Rok później został mianowany podporucznikiem. Był pilnym uczniem i szybko piął się po szczeblach wojskowej hierarchii.

W latach 1908–1911 studiował w prestiżowej Kriegsakademie – pruskiej akademii wojennej w Berlinie, gdzie kształcili się najzdolniejsi oficerowie II Rzeszy. Tam zasłynął jako błyskotliwy analityk i strateg.

Nie był jednak tylko teoretykiem – podczas I wojny światowej służył na froncie zachodnim jako oficer sztabowy, między innymi w sztabie Grupy Armii księcia Wilhelma. W 1918 roku, jako major, odpowiadał za wycofanie 90 dywizji niemieckich na zachód od Renu – operację logistycznie skomplikowaną, wymagającą chłodnej głowy i perfekcyjnego planowania. Poradził sobie znakomicie.

Od Reichswehry do Wehrmachtu

Po zakończeniu I wojny światowej Beck kontynuował służbę w nowej armii Republiki Weimarskiej – Reichswehrze, ograniczonej przez postanowienia traktatu wersalskiego do zaledwie 100 tysięcy żołnierzy. Było to wojsko elitarne, perfekcyjnie wyszkolone, ale operujące w cieniu klęski 1918 roku i z rosnącym poczuciem niesprawiedliwości.

W tych trudnych warunkach Beck stopniowo awansował. Najpierw jako wykładowca w szkołach wojskowych, później jako jeden z architektów nowoczesnej doktryny walki.

W latach 30. objął kierownictwo nad Wydziałem Szkolenia Wojskowego w Ministerstwie Rzeszy. W 1933 roku był głównym autorem nowej instrukcji wojskowej „Truppenführung” – podręcznika dowodzenia, który zakładał elastyczność, samodzielność dowódców i inicjatywę taktyczną na wszystkich szczeblach.

Czytaj również:  Ostatni Indianin. Umieszczono go w muzeum jak eksponat

Ten dokument stał się fundamentem niemieckiej taktyki podczas II wojny światowej, obowiązującym do 1945 roku i będącym inspiracją dla wielu współczesnych armii.

Beck nie widział w wojnie jedynie siły. Rozumiał znaczenie planowania, koordynacji i psychologii dowodzenia. Był nowoczesnym wojskowym, który wyprzedzał swój czas.

Rosnący niepokój

W 1935 roku wraz z odtworzeniem Sztabu Generalnego i przekształceniem Reichswehry w Wehrmacht Beck objął stanowisko jego szefa – najważniejszej pozycji planistycznej w niemieckich siłach zbrojnych. Z początku popierał działania Hitlera, widząc w nim szansę na odbudowę prestiżu i siły Niemiec.

Jednak szybko dostrzegł niepokojące symptomy. Coraz większy wpływ NSDAP na armię, tworzenie struktur paramilitarnych niezależnych od dowództwa, a także nieprzemyślane – jego zdaniem – plany podbojów, zaczęły budzić jego głęboki sprzeciw.

Kulminacją tego sprzeciwu był 1938 rok. Hitler planował inwazję na Czechosłowację, mimo iż Niemcy nie były gotowe na konflikt zbrojny z Zachodem. Beck, analizując siły i możliwości państw alianckich, ostrzegał, że taka wojna może zakończyć się katastrofą. Wysłał do najwyższych dowódców memorandum, w którym apelował o sprzeciw wobec polityki Hitlera. Pisał wprost, że „prowadzenie wojny o Sudety to przestępstwo przeciwko narodowi niemieckiemu”.

Jego apel spotkał się jednak z niezrozumieniem. Większość generałów, mimo prywatnych wątpliwości, nie odważyła się sprzeciwić Führerowi. Beck, zrozpaczony i osamotniony, złożył dymisję 18 sierpnia 1938 roku. Uważał, że w momencie, gdy nie może wpłynąć na bieg wydarzeń – musi odejść.

Od generała do konspiratora

Po odejściu z armii Beck nie wycofał się z życia publicznego. Wręcz przeciwnie – od tego momentu zaczął budować sieć kontaktów z osobami, które podobnie jak on sprzeciwiały się rządom nazistów. Współpracował z Carlem Goerdelerem – byłym burmistrzem Lipska, generałem Friedrichem Olbrichtem, Hansem Osterem z Abwehry, a w końcu z Clausem von Stauffenbergiem.

Beck był dla spiskowców autorytetem moralnym i planowanym przywódcą Niemiec po ewentualnym obaleniu Hitlera. To jego nazwisko miało zapewnić legitymację wojskowym działaniom oporu. Plan zakładał, że po zamachu Beck zostanie mianowany głową państwa – z szerokimi uprawnieniami, które miały zapewnić płynność przejścia od dyktatury do nowego porządku.

Czytaj również:  Masakra w dniu św. Walentego. Upadek Al Capone

Tragiczny finał

20 lipca 1944 roku doszło do zamachu na życie Hitlera w Wilczym Szańcu. Ładunek podłożony przez Stauffenberga eksplodował, ale Hitler przeżył. W ciągu kilku godzin plany konspiratorów legły w gruzach. Choć niektóre jednostki Wehrmachtu przez chwilę wykonywały rozkazy z Berlina, szybko zorientowano się, że Führer żyje.

Beck znajdował się wtedy w centrali zamachowców przy Bendlerstrasse. Wiedząc, że cała operacja się nie powiodła, zdecydował się na samobójstwo. Strzelił do siebie – ale przeżył. Drugi strzał również nie był śmiertelny. Ostatecznie poprosił, by towarzyszący mu oficer dobił go. Zginął wieczorem tego samego dnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *